środa, 8 grudnia 2010

Babunia - ciąg dalszy

Porozzżucaną bieliznę, sukienki, 
Albo plamką gdzieś zoczyła - 
Dopierosz to się miały panienki!
Przy piecu, w kąciku stała
Kanapka mała,
Na niej nas za pokutę Babunia sadzała, 
A była to naprawdę, dla nas kara sroga!
Siedzieć tak bez poruszenia,
Słówkiem nie przerwać milczenia,
pięć pacierzy, czasem dłużej,
Jak rządziła Babunia droga!
Lecz najdotkliwsza dla nas kara była,
Jeżeli nam już - nie Walerka, Marylka,
Lecz zimnym tonem panienki mówiła.
O, byłosz wtedy próśb i nażekania!
Kochana Babuniu! droga Babulinko,
Już nigdy, nigdy tego nie zrobiemy!
Zobaczysz, wiecznie już grzeczne będziemy,
Tylko nie dawaj takiego nazwania,
Jakbyśmy twoiemi niebyły wnuczkami!
Na takie prośby wnet się dobruchała
Swawolnym wnuczkom wiecznie przebaczała.
No, no - mówiła - dobże wnuczki moje,
Lecz niepożądku strzeżcie się dziewczęta!
Niech każda o tem najwięcej pamięta;
Że czystość kobiet zaleta największa,
Niepożądkiem obrzydnie choćby najpiękniejsza;
Czystość podnosi wdzięki, zdrowie utrzymuje;
Pożądek niewiast mnoży, co mąż zapracuje,
Choć twa odzież z płucienka, lecz gdy czystą będzie,
Swobodnie z lśniącym zbytkiem, pomieścisz się żędzie.
Milsza chatka, gdzie każden sprzęt czystością świeci
Niżli dwór okazały, w kątach pełno śmieci;
Ubogo a chedogo, miejcie godło dziatki,
A będą gospodynie z was dobre i matki."

Na komodzie stały bukiety wluczkowe,
Róże goździki narcyze, goxdziki pąsowe,
Między nimi misternie z drzewa wyrabiana
Figura świętego Jana.
Obok leżały księgi rozmaitej treści:
Nowenny, Ołtarzyk złoty,
Psalmy Dawida - i Świętych żywoty
I pani Tańskiej dla dzieci powieści - 
I pan Podstoli, pióra Kraścickiego,
A żewne poezye, pełne czucia wiary,
Nareście Pielgrzym z Dobromila stary,
Z tych książek co dzień czytałyśmy z rana,
A Babulinka słuchała Kochana - 
I objaśnienia, uwagi czyniła,
W tym pokoiku, w zimowe wieczory,
Wszyscy gawędzić społem się schadzali,
Ojciec wiódł z Babką polityczne spory,
Mama słuchając pończoszkę robiła,
A czasemyśmy w Kasztelana grali,
To kiedy była staruszka w chumorze,
O Stanisława prawiła nam dworze,
Mądrych obiadach, Bielanach Warszawie,
Sutej dla Księcia Józefa zabawie,
O obyczajach sobronach (?) fryzurach,
O narodowych wspaniałych mundurach,
I o starym Krakowie, i o jego losach,
O tej siedzibie Królów Polskich godnej,
O zamku co się w Wiśle przegląda nadobnej,
I o Zygmuncie, Który, gdy z wieżycy
Ozwał się czasem, podczas jakiego
Zdarzenia ważnego,
Słychać go było w całej okolicy - 
I o mogile syna polskiej ziemi,
Którą mu naród wzniósł dłońmi własnemi!
O Babko moja! Jakżeś ty szczęśliwa
Że nie wiesz, jak dziś rzeczy postać się zmieniła!
Gród pusty, a na zamku puchacze, i wiatry
Urągają krainie zdradziecko wydartej!
Stary Zygmunt oniemiał, bo choćby bił w łono
Całą siłą uczucia, boleścią wznieconą,
Rozproszone po świecie nie usłyszą dzieci!
Głos tylko jego łzawy do mogił doleci - 
I ciężką skargą zawiśnie w niebiosach!

--------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------


Lecz ja jeszcze -
W obrazie, którym myśli moje pieszczę,
Widze przy stoliku Babunię kochaną,
W szafirowy szlafroczek starannie ubraną,
Czepek amarantową wstążką opasany;
To był najwięcej jej stroj podobany.
Nad białą skronią biegnie z pod czepeczka,
Jak heban z srebren włosów tasiemeczka.
Widzę ten wzrok pogodny błękitnego oka
W którym się tliła jeszcze duma, myśl głeboka,
A gdy ubiegłych czasów świetność wspominała,
O jakże Ona wtenczas, piękną mi się zdała!
Z jakimże uniesieniem bohaterskie czyny,
Wielkich mężów narodu swojego kreśliła,
Jak gościnność, wspaniałość - w czynach mowie szczerość
Szlachetność, religijność i ojczyzny miłość.
"O tak! - mówiła zawsze kończąc swe powieści -
Dzięki Ci Boże, żem się Polką urodziła!
Wiem ja, że i polacy mają swoje błędy,
Bo i którenże naród wolen wszelkiej skazy?
Lecz porównajmy innych narodów na ziemi,
Zbrodnie, przymioty - niebacząc na względy -
Z cnoty i wady polskiemi,
Pewno ich dobra strona przeważy na szali
Męstwo ich będą z drżeniem wrogi wspominali,
U onych, imię polaka, zawsze będzie w cześci!
O niech nie gaśnie w sercach naszych ich wspomnienie
Bo by nas Bóg, i własne karało sumienie,
Wszakże to nasze skarby, i puścizna cała
Która nam po ojczyźnie drogiej pozostała!!"
Tak mawiała Babunia, a myśmy słuchały,
Słowa jej w naszych sercach, pamieci pisały;
Bo chociasz mysl młodziutka ich niepojmowała
Dosyć, że tak Babunia kochana kazała.
O bośmy tez Babunie kochały serdecznie!
Ona tak dobra, bardzo dobra była;
Przykrywała dla lalek sukienki czepeczki,
Uczyła nas w desenie wyrabiać siateczki,
A kiedyśmy się bardzo sprawowały grzecznie,
To nam i piosnkę jaką zanuciła,
A głos jej lubo nie miał już dźwięku młodości
Jednak był miły i pełen rzewności.


O czemuż droga Babko już nie jesteś z nami!
Możebym się zajęła twemi powieściami,
Twój głos możeby mie do łez czułości wzruszył
I na chwilę okrutne marzenia przygłuszył.
Twoja pieszczota boleść by moją koiła*
Tybyś odgadła może cierpienie mej duszy.
I nie raniąc daremnem słowem pocieszenia
Ulżyłabyś społczuciem tajemnej katuszy;
Bo w twej szlachetnej duszy, godnej uwielbienia,
Dobroć z rozsądkiem nierozdzielnie żyła.

wtorek, 7 grudnia 2010

Ślub - 16 maja 1836

+ Ciocia Marya miała po zamążpójściu tylko jednego synka, który dzieckiem życie zakonczył - z tąd taka nieutulona boleść. W epoce tej, w której nasi dziadkowie Zbrożkowie żyli i gospodarowali, czasy - stosunki rolnictwa były inne jak teraz, pańszczyzna niebyła jeszcze zniesiona; a gdzie pan był sprawiedliwy, to dobry stosunek między dworem a ludem łatwo się utrzymywał - i korzyści materjalne były znaczne. Przytem browary, wypas bydła, produkta ziemi droższe (?) wszystko to się składało, że w tych warunkach, a przy umiejętnem prowadzeniu gospodarstwa fortuny się wzmagały, to też i nasi Dziadkowie doszli do znacznego majątku, a kiedy w Żmigrodzie dzierżawa zakończyć się miała, wzioł Dziadek w dzierżawę od hrabiego Męcińskiego Dukle z przyległościami, tak zwane państwo Dukielskie, i tam z rodziną swą zamieszkał.
Gdy Dziadkowie Zbrożkowie mieszkali jeszcze w Żmigrodzie, a Ojciec nasz przejeżdżając nieraz z Gorzyc do Żmigrodu, widział w ogrodzie bawiące się te dwie panienki, które były uosobieniem piękna; nieraz przez głowę przeszło życzenie gorące : "Ach! gdyby iedna z nich mogła bydź moją"
Przyszła rewolucya w 1831 roku, Ojciec, jak wiemy poiechał - i wiemy jak wrócił - zbiedzony, znękany, nadzieje i usiłowania w obronie Ojczyzny upadły - ale obraz nadobnych panienek, niezatarty pozostał - odnowił Ojciec stosunki z domem Zbrożków, i pokochał ze wzajemnością młodszą z nich Waleryę, a ta była nasza najdroższa Matka!
     Najstarszy brat naszego Ojca, Seweryn Macudziński był podten czas urzędnikiem w Rzeszowie, Jego, jako głowe rodziny, prosił Ojciec , aby zechciał przyiechać, i Rodzicom panienki, w Jego imieniu uroczyste oświadczyny zrobić! Nieodmówił Stryj prośbie swego brata, a lubo nie był jeszcze żonaty, ale o wiele starszy od naszego Ojca, przyioł ten obowiązek na siebie, i z oświadczynami wraz z Ojcem naszym, pierwszy raz do domu dziadków przyiechał. Oświadczyny zostały przyięte - Ojciec szczęśliwy powracał do domu, ale Stryj Seweryn był smutny, jakaś troska osiadła mu na czole, zapytany przez brata co mu jest takiego? Odpowiada: "Ty młodszy otyle o demnie, a masz juz narzeczoną; Kiedy ja już połysiał, i znaleźć jej nie mogę" A Ojciec nasz na to: jest starsza Zbrożkówna Marya spróbuj szczęścia, staraj się o nią.
Są chwile w życiu tak poiedynczych ludzi jak i narodów, na pozór tak drobne, i małe jak ziarnko w łupinie, a jednak te chwile stanowią o szczęściu człowieka - rozgrywają bitwy i dają zwycięztwa! Któżby się spodziewał, że słowo prawie nawiasem rzucone, w niedalekiej przyszłości faktem się stać może? - a jednak tak się stało. Marya starsza córka Dziadków Zbrożków oddała swą ręke Sewerynowi Macudzińskiemu. Młode to jeszcze były te dwie siostry gdy przyszło do ślubu - bo starsza Marya urodzona 24 kwietnia 1818 r a warto tu wspomnieć i jej chrzestnych rodziców: Z wody (?) chrzczona w Jasliskach chrzestni Ojcowie: W Barbara Wierzbiętowa, z Dziadem Kościelnem.
  Z ceremonii chrzczona w Gorlicach. Ojcowie JW Miłowski Szambelan z jaśnie Wielmożną Łętowską, druga para W.P. Stolunska (?) z W Miłkowskiem z Gorlic.  
Walerya urodzona 24 grudnia 1820 r z wody oboje WP Zawadcy, z ceremonii W. Laskowska z J W. Mecińskiem.
A 16 zaś Maja 1836 r w dzień zesłania Ducha Świętego, w kościele Dukielskiem odbyły się śluby tych dwóch sióstr, które wychodziły za dwuch rodzonych braci. a uroczystość ta w swojem rodzaju była osobliwą: dwie panienki słynne z urody, i dobrego wychowania córki powszechnie poważanych ludzi wychodziły za dwuch rodzonych bracito też ściągnęła do kościoła mnustwo publiczności. Rodzicom naszym dawał ślub przyiaciel Ojca, Ksiądz Celarski, późniejszy Kanonik Pilznienski, zaś Stryjostwu miejscowy proboszcz, Ksiądz Kwiatkiewicz. Obydwoje Dziadkowie kochali swoje córki, ale co Dziadek, to był nieutulony w żalu, że tak obie odrazu z domu wychodzą; całą drogę, jak iechały do ślubu, szedł piechotą koło powozu, żeby jeszcze i tej chwili nie stracić, i bydz z ukochanemi córkami.
      Śluby były ciche - po których zaraz młode małżeństwa rozjechali się do swych domów. Stryj Seweryn Maryę zabrał do Stanisławowa, tam bowiem był przeniesiony , zaś Ojciec przywiózł swoją Waleryę w progi rodzinnego domu. 
      Babcia nasza Teresa Macudzińska już podtenczas nie żyła - z Gorzyc - Stryj Seweryn pospłacał rodzeństwo, i te do niego należały, ale jako urzędnik rządowy, nie mieszkał na wsi - od Stryja więc dzierżawił Gorzyce nasz Ojciec, i tam drogą naszą Matkę przywiózł!
A zrobił jej miłą niespodziankę, bo wesele wiejskie, tylko nie rzeczywiste złożone z państwa młodych - drużek i swatów, z muzyką na czele, powitało młodą panią; poczem nastąpiły tańce i zabawa a to pokazuje, jaki stosunek musiał bydź serdeczny między dworem a chatami wiejskiemi, kiedy właśnie z tych chat wybrał drogi Ojciec mieszkańców, aby w jego szczęściu wspólny udział brali, a na wstępie do nowych obowiązków, weselem ich witali!
I ta przychylność dla ludu wiejskiego w sercach naszych drogich Rodziców już się nie zatarła - i wszędzie gdziekolwiek byli cechowała szlachetne Ich postępowanie z niemi - ale też za to, jak w toku dalszego opowiadania widzieć będziemy, lud prostem swojem sercem nie został dłużny - umiał to docenić! 

niedziela, 5 grudnia 2010

Wesele w Łężynach

  Panną młodą w tem weselu wiejskiem była młoda, szesnastoletnia dziewczyna, a więc rówieśnica drogiej naszej matki, Która, wtym samym roku, później wyszła za mąż, za niemłodego już człowieka Floryana Augustyna, do Łężyn, aże rodzina Augustynów później przez swoich członków zespoliła się przyiaźnią z rodziną naszą; nie odrzeczy tu będzie koleje tej Kobiety tu skreślić:
  Z jakich powodów młoda dziewczyna wyszła za starszego  o wiele od siebie człowieka? tego już nie wiem - może dla majatku wydali ją rodzice, bo piękną zagrodę w Łężynach posiadał, dosyć że wyszła za niego, i jak sama swoją historyę opowiadała naszej mamie, nie cierpiała go - ciężkiem się młodej kobiecie takie życie zdało, rozpacz ją ogarnęła, umyśliła się utopić - szła więc w tem celu, i z tem postanowieniem do Gorzyc, aby we Wisłoce zakończyć swe życie.
  Jest w Łężynach koło drogi prowadzącej ze wsi do gościńca Kapliczka świętego Floryana, tam, idąc koło niej uklękła, i wrzewnej modlitwie polecała Bogu swą duszę.
  O ileszto razy w życiu ludzkiem się zdarza, kiedy zdaje sie że znikąd pomocy już niema - Bóg sam na ratunek spieszy! i z fali zwątpienia podnosi do nadzieji w pomoc i obronę swoją! pokusa zwyciężoną została - wróciła do domu, zgodziła się z losem swoiem, a kiedy później Bóg ją synem obdarzył ofiarowała go Bogu, i całem już jej staraniem i pragnieniem było widzieć tego syna przy ołtarzu pańskiem - Nie odmówił Bóg swej łaski - a chociasz dawniej z większem trudem - jak teraz przychodziło wykształcenie młodzieży - gimnazjum bowiem ówczas jeszcze w Jaśle nie istniało - Marcin szedł z klasy do klasy - w Rzeszowie zdał maturę i poszedł na teologie - jako młody chłopaczek, nieraz bawił się z mojem starszym bratem Waleryanem, a jako kleryk bywał w naszem domu, i z młodszem znów mojem Janem lubili się.
     W roku 1873 został wyświęcony, i do prymicyi przygotowywano się, Floryanowa, bo tak powszechnie po mężu matkę prymicyanta nazywano była już wdową wtedy, sama więc w swojem domu do uczty premicyjnej przygotowania czyniła, a prymicyant któregośmy bardzo lubili ciągle przychodził do nas, i radziliśmy wspólnie nad tą uroczystością; Nadszedł nareście ten dzień uroczysty byłoto w niedziele 27go Lipca, a z niem pierwsza Msza święta prymicyanta.
   Proboszczem wówczas w Łężynach był nieodżałowanej s.p. Ksiądz Jan Morawski, Onto ze swojej plebani prowadził z procesyą prymicyanta do Kościoła: a moje dziewczęta różańcowe ze świecami w rękach, przy Mszy Świętej asystowały. Podniosła to nadzwyczaj uroczystość, taka msza święta młodego kapłana po której następuje błogosławieństwo czyli tak zwane ściskanie głowy przez nowowyświęconego Kapłana. Tak długo może on udzielać tego błogosławieństwa wiernem, dopokąd nie odprawi żałobnej mszy świętej.
Najpierwej więc przystąpiła do ołtarza matka prymicyanta, Kapłani, i reszta na tę uroczystość zgromadzonych osób! Po uroczystości kościelnej obiad prymicyjny odbył się na plebani, na który była zaproszoną nasza droga Matka ze mną, bo Ojciec kochany już wtedy nie żył - byli oboje Królikowscy, i jeden tylko Ksiądz obcy, nie było wielkiego zebrania, bo to był czas smutku i trwogi powszechnej - grasowała bowiem cholera; i wtedy właśnie doszła w swej grozie do największego zenitu. Mój Boże, któż się mógł wtedy spodziewać że i w naszej rodzinie zrobi szczerbę bolesną w parę tygodni po tem na cholerę zakończył życie mój szwager Leopold Królikowski.
    Przy obiedzie na pierwszym miejscu siedział prymicyant Ksiądz Marcin Augustyn, obok zaś niego po prawej ręce szczęściem promieniejąca Matka Jego - po wiejsku ubrana, tak zacny syn prosił, aby poczciwa jego matka w stroju czysto wiejskiem do tej uczty zasiadła; a więc : chustka wyczepiona na głowie, korale na szyji, gorset zamiast katany zdobił jej figurę i w tem ładnem stroju, obok swego syna Kapłana zacnie wyglądała.
  Przy tej uroczystości był i wujt miejscowy, siedział razem z nami przy stole i wcale dobrą mową uczcił zgromadzonych.
  Po obiedzie u Księdza Proboszcza, zaprosiła znów Floryanowa do swojego domu, w domu to już prawdziwa była uczta: sąsiedzi, krewni premicyanta dziewczęta które asystowały przy mszy świętej, brakowało tylko muzyki którą dla ogólnego smutku z powodu cholery nie wypadało sprowadzać!
A obrazeczków co ksiądz Marcin porozdawał pozwolił mi według upodobania między dziewczęta rozdzielić, każdej też podpisałam dzień i rok tej uroczystości tem większej, że Ksiądz Marcin pierwszy z tej wioski Łężyny, rozpoczynał z ludu wiejskiego Kapłaństwo!
Jeszcze kilka tygodni bawił w swej wiosce rodzinnej Ksiądz Marcin, a u nas prawie codziennem był gościem. Pierwszem potem do jego pracy Kapłańskiej, był Dobrzechów, pod przewodnictwem zacnego Księdza prałata Buchwalda.
Obecnie Ksiądz Marcin posiada piękne probostwo w Milczycach jest Kanonikiem, a dzialalność jego jest jak najzacniejsza: wystawił bowiem dwie kaplice mszalne łacińskie, w wioskach, gdzie ludność polska z ruską pomieszana, aby przez częste nauki w tych kaplicach głoszone ludowi, bronic wiary i narodowości!
a matka Jego dzis już staruszka, i podupadła na nogi, bo ją na krześle tylko wożą; otoczona opieką syna, i wygodami czeka rychło ją Bóg zawoła + po nagrode za odniesione zwycięstwo!!
Tak, bo była to chwilowa rozpacz, a gdy zwyciężyła pokusę i poszła za głosem łaski, Bóg jej nie odmówił
                                                                           +1895
pomocy, i na odniesione zwycięstwo, już i tu na ziemi zgotował jej tak wielka pociechę w synie. O to Bóg każde zwycięstwo nad złą skłonnością - nad pokusą co nas do złego pociąga hojnie nagradza swą łaską!! i koronuje błogosławieństwem swojem!
      W Gorzycach nasi Rodzice nie długo mieszkali, zmuszeni byli opuścic to miejsce a to z następującego powodu:
Stryjostwo Sewerynowie mieli jednego tylko synka Erazia (?) - miałoto bydź dziecko bardzo ładne i nad wiek rozwinięte - dostało ono jakiejś zaraźliwej choroby, którą żeby lepiej leczyć przyiechała z niem Ciotka Marya do Gorzyc, do naszych Rodziców, u których było już troje dziatek, dwie córki i synek Seweryn.
Słabość Erazia nie zmniejszała się, owszem przybierała coraz gorsze rozmiary, podobno aż ciałko psuc się na niem miało, zabrali go więc znów stryjostwo do Stanisławowa, gdzie niebawem życie zakończył - a i naszem Rodzicom Sewerynek umarł, gdyż się zaraził od tamtego dziecka tą samą chorobą.
I tak obie siostry jednaką boleścią równocześnie zostały dotknięte - i tyle jednak stryjostwo większą że jedyne to dziecko mieli. Rozpacz była ich wielką - a boleść nie zagojoną - to też stryj n ie chciał już dłużej na urzędzie zostawać, zrezygnował z niego i ze starostwa, które niebawem byłoby go spotkało - przyjechali do Gorzyc, jako do własności swojej. Życie ich jednak smutek zalegał. Stryj stetryczał, na widok dzieci obcych smutek go ogarniał że on ich nie ma, to też później, gdy Rodzice nasi sprowadzili się do Łężyn, a stryj czasem piechotą przychodził nas odwiedzić, to gdy go zdaleka Rodzice zobaczyli, wołali na nas: "dzieci schowajcie się stryj idzie" tośmy się chowali, nie wiedząc ile pod słowami temi bólu się ukrywało.
     Ciotki Maryi, żeby skreślić jej obraz oddać wiernie jej harakter trzebaby mistrzowskiego pióra: młoda urodziwa - z boleścią w duszy po stracie dziecka; z poddaniem się woli Boga, i z miłością już tylko dla rodziny oddała się nauką i czynom szlachetnym. Dawniej, nie było tak, jak teraz szkół po wsiach, ona, obok cnót prawej chrześcijanki, łączyła w wysokiem stopniu cnotę miłości Ojczyzny, zrozumiała że lud wiejski ma te zacne prawa w ojczyźnie co i inny obywatel, lecz przez naukę oświate, trzeba go podnieść, wpłyneła na to, aby przynajmniej organista miejscowy, uczył wiejskie dzieci, co to już było dla nich wielkiem dobrodziejstwem. Lubiła nauki, to też znakomici ludzie znając ją, hołd jej składali jak: Sciboroski (?) przerobił Wiesława Brodzińskiego na sztukę teatralną; jej tą pracę poświęcił. Lipinski, sławny muzyk na skrzypcach, gdy Ciocia była w kąpielach, podobno w Truskawcu, i on tamże się znajdował - na niczyją prośbę mnie zagrał - dla Cioci naszej zrobił ten wyjątek - i nie proszony - a własnej swej woli grał jej na skrzypcach.
   Walęty Chłędowski literat i poeta z największem był uwielbieniem dla niej, a nawet duchowo byli spokrewnieni przez kumostwo: mnie bowiem obydwoje do chrztu świętego trzymali.
   Walęty Chłędowski ieździł do Paryża, kość mu bowiem w głowie pruchniała, z tego powodu tamże operacye przebywał, po której czapeczkę okrągłą jak go mamy na portrecie, zawsze już nosił - otóż pamiętnik w tej podróży napisany także Cioci ofiarował.
   Jakem wspominała wyżej Ciotka Marya za młodu miała talent do wierszy, jak mi Mama opowiadała, gdy w Żmigrodzie na cmętarzu cholerycznem postawiono pomnik, Ciocia jako jeszcze bardzo młoda panienka zrobiła z tej okazji tak ładne wiersze, że je na tem pomniku wyryto. Pod wpływem zaś boleści talęt ten, jako też i z wiekiem, rozwinął się - pisała dużo niektóre wiersze podawała do druku, do pisemka kobiecego, jakie w owem czasie wychodziło; tak zwane "Wianki" ale daleko więcej zostało ich nie drukowanych, bo prosiła, aby po jej śmierci, nie dawano do druku.
   A jaką dobrą była Ciotką dla nas któż to wypowie? Droga poczciwa Ciotko nasza, gdybym przynajmniej tem sposobem tem spomnieniem Twych cnót mogła się odwdzięczyć, za Twe dobre serce dla nas!
Ale jak Prababki opis zakończyłam wierszami zrobionemi przez Ciocię, tak zdaje się mi, że największy złożę hołd pamięci, cnotom Ciotki przytaczając tu wiersze, które ułożył na jej cześć Walęty Chłędowski.